Logo

Aktualności

16.05.2023

"Wzdryga się dusza na wspomnienie wszystkich tych mąk, które bohater Chrystusowy [...] przecierpiał".

"Wzdryga się dusza na wspomnienie wszystkich tych mąk, które bohater Chrystusowy [...] przecierpiał".

W dniu dzisiejszym, 16 maja, w Kościele obchodzimy święto patrona Polski — św. Andrzeja Boboli. Potężny wystawiennik, duszochwat... Św. Andrzej Bobola (ur. 1591 r., zm. 1657 r.) był jezuitą, gorliwym kapłanem. Przyszło mu żyć w czasach napięcia między prawosławnymi a katolikami. W konsekwencji Unii brzeskiej (1596 r.), część duchownych prawosławnych oraz wyznawców prawosławia uznała papieża za głowę Kościoła i przyjęła dogmaty katolickie, co stało się źródłem ówczesnych, bolesnych konfliktów i prześladowań.

Św. Andrzej z uwagi na swój zapał ewangeliczny, dzięki któremu pozyskiwał wielu wiernych dla kościoła, nazwany był duszochwatem. Zwalczał herezje, dzięki niemu wielu heretyków na powrót nawróciło się na katolicyzm. Odważnie niósł Ewangelię na bezdroża tam, gdzie była ona niemal nieznana, gdzie ludzie potrafili uczynić tylko znak krzyża. Docierał do miejsc najbardziej zapomnianych i niedostępnych na Polesiu. Wyrywał dusze dla Nieba, za co został znienawidzony i w konsekwencji okrutnie zamordowany.

Św. Andrzejowi nieobce jest doświadczenie epidemii. Lata 1625-1629 Wilno było miejscem wielu dramatów ludzkich za sprawą szalejących epidemii. Zmarło wielu mieszkańców miasta. Rzesze ludzi w panice opuściło miasto, nierzadko pozostawiając bliskich. Zainfekowani, bez pomocy, często leżeli na ulicach lub pozostawieni zamknięci w domach, umierając. Sytuacja wydawała się beznadziejna. Wtedy do akcji wkroczył odważny Jezuita św. Andrzej wraz z towarzyszami, nie zważając na ryzyko zarażenie się, niósł pomoc chorym, sprawując nad nimi opiekę, karmił ich, udzielał sakramentów, opatrywał, niósł nadzieję, zaś zmarłych godnie chował. Opiekował się chorymi i głodnymi. Spowiadał wiernych i udzielał im sakramentów świętych, grzebał zmarłych. Wielu duchownych oddało swe życie w czasie tych straszliwych epidemii, służąc potrzebującym. Kilkadziesiąt lat po swojej męczeńskiej śmierci, na początku XVIII w., św. Andrzej kolejny raz ratuje, cudownie interweniując, tym razem chroni Pińsk i jego okolice od szalejącej wówczas zarazy.

Bóg w swym niezbadanym i niegłębionym miłosierdziu daje nam na ten czas swoje światło, którym jest św. Andrzej Bobola, męczennik, potężny patron Polski który, aby skutecznie pomagać, w wielu objawieniach porywanych prosi i przypomina o swoim istnieniu, mówi, aby go czcić i wzywać. W 1819 r. św. Andrzej objawia się o. Alojzemu Korzeniowskiemu dominikaninowi, który od dziecka miał głębokie nabożeństwo do św. Andrzeja. Święty przepowiada wskrzeszenia Polski, która wówczas była pod zaborami, mówiąc: „Kiedy ludzie doczekają się takiej wojny, za przywróceniem pokoju nastąpi wskrzeszenie Polski, a ja zostanę uznany jej za głównego patrona”. Jak przepowiedział, tak niepełna sto lat później się stało. W 1918 r. Polska, po 121 latach niewoli odzyskała upragniona niepodległość.

Potęgę tego świętego obrazuje także wizja św. Faustyny, Zobaczyła ona Stolicę Baranka, a przed Jego tronem polskich świętych: Stanisława Kostkę, Kazimierza Królewicza i właśnie Andrzeja Bobolę, którzy się wstawiali za naszą Ojczyzną.

Jest to jeden z nielicznych świętych, o którym do dziś pamiętają katolicy, grekokatolicy i prawosławni, a który jest nazywany także patronem zjednoczenia chrześcijan. Pierwszy kanonizowany Polak po ponad 170 latach nieobecności świętych polskich na ołtarzach (kanonizacja w 1938 r.). Choć w bestialski sposób zamordowali go Kozacy, zaś wielu prawosławnych chciało go wymazać z pamięci, nawet komunistom po zajęciu Pińska i próbie zbezczeszczania ciała św. Andrzeja nie udało się tego dokonać, ponieważ po rozbiciu trumny okazało się, że ciało jest jak żywe, dla osłupiałych bolszewików był to wstrząs niemieszczący się w ich światopoglądach, dlatego ciało wysłali do Moskwy, do Muzeum Higienicznego, w którym wystawiono je do widoku publicznego, jako atrakcje i dla pośmiewiska. Jednak ku zdumieniu komunistów ludzie zaczęli przychodzić i oddawać cześć świętemu, osiągnięto skutek odwrotny od zamierzonego. Wówczas zdecydowano się zabrać ciało św. Andrzeja, które nadal nie ulegało rozkładowi, i schować przed widokiem ludzkim.

Bestialskie męki, niespotykane męstwo w wierze

Oczami duszy warto zobaczyć, jakie bestialskie męki musiał znieść nasz wielki Polak męczennik i orędowników w Niebie... Papież Pius XII pisał: "Wzdryga się dusza na wspomnienie wszystkich tych mąk, które bohater Chrystusowy z niezłomnym męstwem i nieugiętą wiarą przecierpiał...". I nie mylił się, ponieważ każdy, kto choć przez chwilę spróbuje wyobrazić siebie, co wycierpiał ten święty mąż, nie będzie w stanie przejść obojętnie obok tego mordu. Kozacy próbowali nawracać św. Andrzeja na wiarę prawosławną. Nie udało się, więc zdarli z niego sutannę i nahajkami katowali go, także po twarzy, wybijając mu zęby. Następnie przywiązanego do konia, na powrozie ciągnęli 4 km do Janowa, bijąc go przy tym niemiłosiernie, zostawiając także rany cięte od szabli. Nawet wtedy nie wyparł się wiary katolickiej, natomiast św. Andrzej próbował jeszcze zawrócić oprawców z drogi zatracenia. Następnie na stole rzeźnickim przypiekano mu ciało ogniem, wzywając do porzucenia wiary. On się nie ugiął, tym doprowadzał do demonicznej pasji oprawców, którzy wbijali mu drzazgi pod paznokcie. Żywcem obdzierano go ze skóry, zdzierając nożami skórę z rąk, piersi i głowy. Oprawcy odcięli palec wskazujący lewej ręki, końce obydwu pierwszych palców, wycięli także skórę w dłoni. Przy czym szydzili ze świętego. Święty Andrzej modlił się , wzywając imiennie Jezusa , Maryi i świętych. To nie koniec szatańskich katuszy, oprawcy wykłuli mu prawe oko, zdzierali mu skórę z pleców, zaś świeże rany posypywali plewami z orkiszu, odcięli mu nos i wargi, następnie przez otwór wycięty w karku wyrwali mu język, wreszcie powielili go u sufitu za nogi, głową w dół i wyszydzali go, wijącego się w krwawych konwulsjach. Na końcu po kilkugodzinnej męce, pocięto go szablami, kończąc jego życie.

Podczas jednego z prywatnych objawień, które miało miejsce w XX w., św. Andrzej zapytany o to, jak mógł wytrzymać potworne tortury, odpowiedział, że na początku ból był nie do wytrzymania i przechodził wszelkie ludzkie wyobrażenia, ale Jezus Chrystus ukazał mu zbawcze owoce męki Swojej i jego. I to ta łaska pozwoliła mu znieść najstraszniejsze tortury.

Iskry

Do Strachociny, miejsca narodzin wielkiego Polaka i iskry, która wyszła z Polski. Iskry, która rozpalała wiarę w ludziach, która wypalała błędy i na powrót oczyszczała, formując nowego człowiek, często trwającego w zabobonach, albo zwiedzionego licznymi herezjami. Ta iskra podpaliła lont, który był przyczyną wybuchu odnowienia wiary oraz odzyskania Niepodległości przez Polaków. Tę iskrę stworzył i rozniecił sam Bóg. Kiedy w 1938 r. relikwie świętego Andrzeja wracały do odrodzonej, niepodległej Polski, do domu, w miastach witały go niezliczone tłumy, w tym najwyższe władze państwowe i duchowne, i tylko pielgrzymki innego świętego – Jana Pawła II można porównać do owego niespotykanego poruszenia wiary. Dziś, w XXI w. tysiące ludzi przybyło do Strachociny z nadzieją na ratunek dla Ojczyzny. Choć mamy inne czasy, jednak rodzaje zagrożeń są wciąż te same, co w czasach, gdy żył św. Andrzej — zagrożenia od wrogów zewnętrznych i wewnętrznych, podział, nienawiść, rozszerzający się duchowy analfabetyzm, odstępstwo od wiary, bałwochwalstwo, lęk przed epidemią i podział z tym związany. Właśnie dlatego jest nam dany ten święty męczennik, on już z tym wszystkim się zmagał i wielu ratował.

Coraz więcej Polaków przypomina sobie o wielkim orędowniku, który jest nam dany na trudne czasy. Wielu z nadzieją odpowiedziało na wezwanie św. Andrzeja, który wielokrotnie przypomniał o sobie, objawiając się, domagał się wprost, aby do niego się zwracać o pomoc, obiecując potężne wstawiennictwo, bo po to został przecież posłany. Trzeba też pamiętać, że w czasie, kiedy żył św. Andrzej — działał przeciw podziałom, tak i dziś, pośród coraz większych nacisków możnych tego świata, aby dzielić, oddzielać, segregować, potrzeba nam interwencji tego świętego patrona dla przywrócenia mentalnej, a przede wszystkim duchowej jedności naszego narodu - "abyśmy byli jedno...". A stać się to może tylko pod sztandarem Bożym. Tą nadzieją ożywieni, uciekajmy się do św. Andrzeja, już nie tylko od święta, ale codziennie.

Dariusz Lasek

„By był bardziej znana i miłowana…”

©2020 Męska Wspólnota
PROJEKT I WYKONANIE: Net Partners - strony www